Translate

czwartek, 28 lutego 2013

Mała nagroda ;)

Hej

Kolejny post z serii "Moja dieta" :P 

Ważąc się 2 dni temu moja kochana, od niedawna, waga :P pokazała 65 kg :D.  Jest mnie już 6 kg mniej !!! Yupiiiiii. :D
W nagrodę postanowiłam sobie troszkę osłodzić dietetyczne życie i zafundowałam swojemu podniebieniu dukanowska nutellę.



Składniki:
  • 15 łyżek mleka granulowanego w proszku (zmieliłam w młynku żeby lepiej się wymieszało z innymi produktami)
  • 2 łyżki kakao
  • 4 łyżki słodzika
  • 6 łyżek mleka 0,5 procent
  • 200 g serka homogenizowanego Pilos z Lidla
  • kilka kropel ulubionego aromatu ( ja dodałam śmietankowy )

Wszystkie składniki dokładnie ze sobą wymieszać do uzyskania jednolitej masy.


 Jeżeli wyjdzie za gęsta można dodać trochę kakao a jeżeli za rzadka to dodać troszkę płynnego mleka. 


Schłodzić w lodówce. 

Ja oczywiście nie mogłam się powstrzymać i oprócz wylizania miski :P , podjadłam troszkę :D zanim powędrowała do chłodzenia.

Nutelka smakuje wyśmienicie. Zuzce też ! Zamiast zapychać dzieci kupnymi "suplementami" może zrobicie własną :), dietetyczną.

SMACZNEGO

Pozdrawiam słodko LaFaMi

wtorek, 26 lutego 2013

Pielęgnacja dłoni

Witam wszystkich.

Dziś chciałam się z Wami podzielić moimi ulubieńcami jeżeli chodzi o pielęgnację dłoni. 
Z racji tego i aura za oknem bardzo sprzyja wysuszeniu i podrażnieniom naszych pięknych rączek, trzeba o nie odpowiednio zadbać.
W zasadzie to nie mam wielu specyfików do pielęgnacji bo tylko 2 ale za to w 100 % spełniają swoją rolę i spisują się doskonale.

Po pierwsze : Kąpiel Parafinowa Do Rąk firmy Oillan 250 ml (tańsza wersja Oilatum i równie skuteczna) nie pamiętam ile kosztowała bo kupowałam ją już jakiś czas temu ale koło 16 zł chyba :/



Na początek robię delikatny peeling dłoni fundując im dodatkowo lekki masaż :) (ok.2 min.)
Kąpiel przygotowuję wg. następujących proporcji: do 2 szklanek ciepłej wody i dodaję ok. 7 nakrętek preparatu. Mieszam to w misce.
Zanurzam ręce i trzymam je tam ok. 10 - 12 min., po wyciągnięciu jeszcze wilgotne dłonie wsadzam w foliowe rękawiczki, które regularnie sobie podbieram z Biedronki :P (na stojaku obok pieczywa :P) oraz okrywam ręcznikiem i trzymam tak zawinięte kolejne 10 do 15 min.
Po całej "operacji" osuszam delikatnie ręce ręcznikiem (NIE WYCIERAĆ !!!) i wcieram krem.
Parafina doskonale nawilża i regeneruje moje dłonie.

Jeżeli chodzi o krem moim faworytem przez dłuuuggiii czas był Garnier - Intensywna pielęgnacja bardzo suchej skóry. Koszt ok 9 zł. (w zależności od sklepu)


Sprawdzał się idealnie. Ślicznie pachnie i jedyny minus to taki że pozostaje na dłoniach , że tak powiem i w zasadzie po nałożeniu i wsmarowaniu nie można już nic dotykać, dlatego stosowałam go na noc.

Po generalnym remoncie naszego mieszkania (przed wprowadzeniem, robiliśmy dosłownie wszystko z wyjątkiem wymiany okien). Ciągły kontakt z gipsami, farbami, różnymi środkami czyszczącymi a na dodatek zimna woda i zimno na dworze. To wszystko doprowadziło do fatalnego wyglądu moje ręce. Były wysuszone na maks. Na kostkach zaczęły mi się robić małe ranki spowodowane pękaniem skóry :/. Ww krem w połączeniu z kąpielą parafinową zdziałał cuda i doprowadził moje dłonie do stanu używalności i bezwstydnego ich pokazywania :P.

Nadal uważam iż krem jest cudowny ale od pewnego czasu zastąpiłam go tańszym odpowiednikiem z... ? No tu chyba nie będzie zaskoczenia :P. Zastąpiłam go Regenerującym kremem bebeauty z Biedronki. 


Koszt ok. 3,20 zł a działanie moim zdaniem identyczne. Plusem jest też to że szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze takiej tłustej powłoczki dlatego mogę go również stosować w ciągu dnia.



Na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie. Różnią się w zasadzie tylko ceną więc skoro działanie jest identyczne to po co przepłacać??

Biedronkowy krem polecam z czystym sumieniem i wiem że nie tylko mi dobrze służy :).

Kąpiel parafinową stosuję 1 albo 2 razy w tygodniu natomiast kremik :) wiadomo że często i gęsto heheh
Oczywiście w przypadku wyjścia na dwór, obowiązkowo zakładamy rękawiczki na nasze piękne i wypielęgnowane dłonie. :)

A jak Wy dbacie o swoje śliczne rączki?


Pozdrawiam cieplutko
LaFaMi






piątek, 22 lutego 2013

"Niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki" Heraklit z Efezu

Witam wszystkich.

"Niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki" Heraklit z Efezu - zgadzacie się z tym???


Na początku chciałam przeprosić za moją nieobecność przez jakiś czas ale ma to swoje uzasadnienie. Dużo się dzaiło i część się zmieniło.
Skoro w końcu znalazłam czas i odwiedziłam mojego bloga to najpierw nadrobiłam zaległości "czytacze" na wszystkich moich ulubionych blogach :) a teraz chciałabym się z Wami podzielić tym co u mnie ostatnio słychować.

Musimy cofnąć się w czasie...
Jest poniedziałek 11.02.2013. Na godzinę 11.00 jestem umówiona na kolejną rozmowę kwalifikacyjną. Idę tam w zasadzie z nastawieniem żadnym, zrezygnowana po wielu nieudanych podejściach , z myślą ... "co ma być to będzie..." Po godzinie luźnej konwersacji wychodzę i wiem, że nie chcę tam pracować. To firma ubezpieczeniowa. Wmagana działalność, cisnienie i limity, praca w zasadzie wieczorami bo wtedy ludzie wracają  z pracy i nagabywanie ich przy talerzu z zupą przysłowiowym " kup Pan cegłę" i obiecywanie "gruszek na wierzbie" :/

Jak zawsze w torbie plik wydrukowanych CV bo może gdzieś będzie wisiało ogłoszenie to się  zostawi.
Kiedy skończyłam rundkę po mieście, weszłam do mojej starej firmy ponieważ gapa ze mnie i zapodziałam gdzieś PITA za styczeń zeszłego roku, który przecież do rozliczenia będzie potrzebny dlatego musiałam skombinować nowy wydruk.
Siedzę sobie, gadka smatka z D..... Za biurkiem już druga dziewczyna, która miała mnie zastąpić i nagle okazuje się że ona się zwalnia. Przerasta ją ogrom wiedzy, którą musi przyswoić i stwierdza że to nie jej bajka... Dostaję propozycję powrotu do pracy. Warunki w zasadzie takie same jak poprzednio.


"Od kiedy?" - pytam
"Od jutra" - D....
"Od jutra nie dam rady. Zuzka ma ferie więc siedzi w domu. Muszę pogadać z rodzicami czy mi się nią zajmą. Muszę wszystko ogarnąć w domu, poustawiać na nowo, pogadać ze ślubnym i tak w ogóle to muszę ... się zastanowić... " - odpowiadam i dodaję " Ale dasz mi umowę przynajmniej na rok tak co mi będzie zasiłek przysługiwał jak mnie znowu wywalisz :P"
Oboje się śmiejemy i D... mówi że jakoś się dogadamy
"Ok, to daj mi znać dziś wieczorem jaką podjęłaś decyzję" - D....
"Oko" - ja


Idę do domu z kłębiącymi się w głowie myślami. Analizuję wszystkie za i przeciw. W zasadzie pracę znam, systemy pamiętam jedynie hotele sobie przypomnę. W zasadzie to taka sama przerwa jaką miałam po urodzeniu Zuzka i dałam radę. Godziny też mi pasują bo na spokojnie rano córę do przedszkola zaprowadzę a potem dziadki ją odbiorą. Wreszcie odbijemy od dna. Przybędzie gotówki.
Praktycznie same plusy ale gdzieś z tyłu głowy czai się żal i smutek. Pamięć o tym jak człowiek został potraktowany... :(... Zdradzony i zostawiony samemu sobie...
Mąż jest na TAK. Po tak długim czasie mojego bezrobocia jest zdecydowanie na TAK, przytaczając te same argumenty, o których wspomniałam wcześniej.
Tata też jest na TAK. Mama średnio zadowolona w sensie emocjonalnym ( te same przemyślenia co ja :P) bo jeżeli chodzi o sens praktyczny to jak najbardziej na TAK.
W końcu wszystko ustalone i w miare zaplanowane.
Dzwonię do D.... i oświadczam iż " zgadzam się na Twoją łaskę " :) tak mu dosłownie powiedziałam oczywiście w postaci żartu :P .
Zaczynam od środy 13 lutego.

Wtorek przeznaczam na ogarnięcie chałupy i poustawianie wszystkiego tak aby zgrać to logistycznie z moim powrotem do pracy.
W środę stawiam się na 9.00 w pracy. Księgowa się pyta czy na pewno ma mi napisać umowę od 13 bo to przecież 13 więc może być pechowy heheh ale moja Zuzka urodziła się właśnie 13 lutego i jest to dla mnie najszczęśliwszy dzień dlatego biorę to jako szczęśliwy omen.

W weekend dwie imprezy urodzinowe Zuzka. W sobotę znajomi nasi znajomi z dziećmi czyli Kinder Bal a w niedzielę dziadkowie i reszta rodzinki. Latam jak w kołowrotku. Piątek po pracy zakupy, pieczenie tortu, sprzątanie, przygotowanie stołu. Robię wszystko co się da zrobić wcześniej bo w sobotę idę do pracy i będę w domu dopiero koło 14.00 a goście mają być przed 17.00 więc mogę się nie wyrobić i na sobotę zostawiam sobie tylko pichcenie. Masakra. Wszystko na wariata.Ale impreza się udała. Zuzka zachwycona urodzinkami, prezentami i w ogóle a to przecież najważniejsze :). Naczynia do zmywarki i spać bo przecież padam na pysk a w niedzielę kolejna impreza.
Zleciał ten weekend jak nie wiem co. Wykończona ale szczęśliwa bo dziecko szczęśliwe :). W poniedziałek znowu trzeba wstać do pracy ale cieszę się z tego powodu.

Dziś mija półtorej tygodnia jak wróciłam do pracy. Jakie są moje przemyślenia? No cóż... Radzę sobie nieźle. Dużo pamiętam bo wiele się nie zmieniło :), nawet w szufladach i na półkach rzeczy są poukładane tak samo jak przed moim odejściem hehehe... Systemy pamiętam jedynie moja obsługa klienta kuleje bo zresetowałam całą pamięć o hotelach. (Nie wiem czy pamiętacie jak pisałam iż pracowałam w Biurze Podróży no i tu wróciłam ) Mam jakieś przebłyski jak oglądam zdjęcia w katalogach ale wymaga to doszlifowania.
Naijważniejsze moje założenie wiążące się z powrotem do pracy to: przychodzę , robię co mam zdrobić , co do mnie należy i wychodzę. Nie ma sentymentów i przywiązywania. Koleżanki owszem ale broń Boże przyjaźnie i zaufanie bo na tym się można nieźle przejechać o czym się sama przekonałam. Pracę trzeba traktować zdroworozsądkowo i po wyjściu przełączyć się na tryb domowy. Może to mnie uratuje i pozwoli przetrwać w tej firmie.
Narazie mam umowę na okres próbny heheh co aż śmiesznie brzmi że były pracownik z 9cio letnim doświadczeniem ma taką umowę ale cóż zrobić. Akceptuję to i czekam na rozwinięcie sytuacji. Cieszę się że ponownie mam pracę bo w dzisiejszych czasach to bardzo ważna sprawa.

Na koniec nawiązując do tytułu mojego posta, poprawne rozumienie tej wypowiedzi to " nie wchodzi się dwa razy do TAKIEJ SAMEJ rzeki" bo przecież wszystko się zmienia i mimo iż przysłowiowa rzeka trwa nadal w tym samym miejscu to nigdy nie będzie ta sama bo cały czas płynie... Wiem że wiele sytuacji, osób, byłych partnerów, firm i instytucji idealnie można przypasować do tego powiedzenia ale wg mnie jest to błędna interpretacja w sensie jakiegoś powrotu gdzieś lub do kogoś.

TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI I ŻYCZCIE POWODZENIA !!! :)

Całuję Was mocno i pozdrawiam
LaFaMi

wtorek, 12 lutego 2013

Sernik

 Witajcie.

Dziś z leksza kulinarnie. Nadal jestem na diecie więc oczywiście przedstawię propozycję dietetyczną :).
Ostatnimi czasy kiedy miałam gości postanowiłam zrobić taki deser do kawy abym i ja mogła go ze smakiem spałaszować.

Proszę Państwa oto SERNIK :)

Sernik na zimno :)

Oto czego potrzebujemy :

3 wiaderka serka homogenizowanego naturalnego (ja używam Pilosa z Lidla 4% po 50 dag każde)


żelatyna (tak na 1,5 litra płynu) , ja dodatkowo dodaję żelatynę-fix 



dowolny aromat (u mnie śmietankowy w połączeniu z cytrynowym)
słodzik w proszku , około 4 łyżek (na zdjęciu akurat słodzik w tabletkach, który użyłam do galaretki)



no i galaretka (6 torebek herbaty malinowej zalać wrzątkiem i odstawić pod przykryciem do zaparzenia, dosłodzić słodzikiem wg uznania, po zaparzeniu dodać żelatynę - ja daję na oko :P, dokładnie rozpuścić odstawić do przestygnięcia)



Serki przekładamy do miski, dodajemy słodzik i po kilka kropel dowolnego aromatu. Wszystko mieszamy mikserem.
Żelatynę rozpuścić w 1/3 szklanki wody i lekko przestudzić. Po wystygnięciu dolewamy powoli do serków plus ja wsypuję żelatynę - fix i wszystko dokładnie mieszam mikserem na gładką masę.




Masę przelewamy do tortownicy i wstawiamy do lodówki aby stężała.




Ostudzoną galaretkę wylewamy na stężałą masę serkową i ponownie wstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc aby wszystko dobrze stężało a na drugi dzień możemy pałaszować :D






Serniczek robi się bardzo szybko i w zasadzie się człowiek za bardzo nie zmęczy. Jedyne męki to takie, że trzeba przeczekać aż się wszystko dobrze zsiądzie ale potem..... mnnniiiaaammmm :)
SMACZNEGO !!!

P.S.
Gościom bardzo smakowało :)

Pozdrawiam LaFaMi

piątek, 8 lutego 2013

Moje łupy biedronkowe

Witam kolejny raz w ciągu dzisiejszego dnia :). Chciałam się podzielić tym co upolowałam w Biedronce :). Tak jak mówiłam zaopatrzyłam się w odżywkę do rzęs z Eveline 


Mam nadzieję że zadzieją się u mnie na rzęsach wszystkie te dobrodziejstwa , o których czytałam ;)

Przeglądałam te wszystkie promocje i jednak zrezygnowałam z lakierów bo jakoś nie znalazłam odpowiedniego koloru dla siebie , na rzecz "perfjumików" z Adidasa 

Ja się domyślacie ten z zielonym korkiem dla mnie a z czarnym dla ślubnego :) każdy za 15,90 (chyba :/)

No i to na tyle jeżeli chodzi o moje łowy. Z racji oszczędności, niestety, nie kupiłam nic innego bo w zasadzie wszystko co potrzebuję to mam ale gdybym mogła zaszaleć bardziej to pewnie jeszcze kupiłabym jakieś masełka do ciała i może jakieś żeliki pod prysznic :P.

A Wy co upolowałyście w swoich Biedronkach? 

Pozdrawiam LaFaMi

SUKNIA ŚLUBNA bądź nieślubna ;)

Witajcie kochani.

Dziś zwracam się prośbą o pomoc :). Mam do sprzedania moją sukienkę ślubną, wystawiłam ją na allegro więc jeżeli macie kogoś, kto mógłby być zainteresowany to polećcie mój link, w którym znajdują się namiary aukcji czyli szczegółowy opis i wymiary. 


Bardzo mi na tym zależy.
Z góry dziękuję za pomoc.

A tu kilka zdjęć :):






 Do sukienki dorzucam żakiet 


oraz buty jak ktoś chce :)

Sukienka jest o tyle ciekawa że można ją wykorzystać na różne okazje albo przerobić wg własnego pomysłu na własne potrzeby. 
Może któraś z Was chętnie się nią zaopiekuje i stworzy jakieś niepowtarzalne dzieło sztuki :)
Serdecznie polecam.

Pozdrawiam LaFaMi

środa, 6 lutego 2013

Zapraszam na polowanie do Biedronki

Witajcie.

Jak zwykle Biedronka mnie nie zawiodła i przygotowała świetną ofertę promocyjną dotyczącą różnorakich kosmetyków :)
Niżej macie link z ofertą która jest ważna właśnie od jutra czyli od 7 lutego.


Mam nadzieję że każda z Was znajdzie coś dla siebie :)

Ja chyba się rzucę na odżywkę do rzęs z Eveline. Słyszałam i czytałam o niej same pozytywne opinie więc może zaryzykuję i się skuszę za 8,99 zł to aż grzech nie spróbować :P, no i chyba skuszę się jeszcze na lakier do paznokci z tej samej firmy. Mam już czerwony i jestem bardzo zadowolona. Wystarczy jedna warstwa i nie przebija no i jest bardzo trwały. 
Jak już kiedyś wspominałam, malując paznokcie najpierw stosuję odżywkę z Eveline 8in1 (też są w gazetce za 7,99 zł chyba więc cena jest jak najbardziej kusząca) a potem dopiero kolor, w takim zestawieniu lakier utrzymuje się na moich paznokciach w okolicach 5 dni bez żadnych odprysków. Sama jestem w szoku.
No cóż, życzę Wam owocnych zakupów jutro a teraz już dobranoc.

Pozdrawiam LaFaMi

wtorek, 5 lutego 2013

Poszewka = spódnica z koła :D

Cześć i czołem kluski z rosołem :)

Dziś kolejny uszytek, który powstał z myślą o urodzinach teścia. Wybrałam się do jednego z moich ulubionych sh w celu znalezienia jakiejś oryginalnej kreacji ale nic mnie na kolana nie rzuciło zatem kupiłam poszewkę na kołdrę :).


( Tu materiał już odpowiednio złożony i przygotowany do zrobienia wykroju :).)

 Kupując ją, już wiedziałam co z niej powstanie dlatego po przyjściu do domu wrzuciłam do pralki i jak tylko wyschła to zabrałam się do krojenia i szycia.
Wybrałam model spódnicy z koła. Po pierwsze jeszcze takiej nie mam a po drugie jest łatwa i szybka do wykonania  :).





Gdzieś wyczytałam czy usłyszałam iż żeby idealnie wyliczyć jaki powinien być obwód pasa w tego typu spódnicach należy poczynić następujące wyliczenia :

obwód naszych bioder podzielić przez 6,28 i wynik ma być długością naszego promienia , który należy odmierzyć w celu wycięcia koła na pas :) 

Faktycznie się zgadza ale ja zrobiłam większą "dziurę" ponieważ stwierdziłam że przy moim odchudzaniu praktyczniejsza będzie spódnica na gumce niż na pasku ( z racji takiej iż mam nadzieję zmniejszenia obwodu pasa :P a w przypadku gumki będzie z tym mniej zachodu że tak powiem) i na dodatek chciałam żeby była bardziej pomarszczona właśnie w okolicach pasa, stąd ta decyzja.

Po wykrojeniu materiału, podwinęłam to co trzeba, pozszywałam to co trzeba i wciągnęłam w odpowiednie miejsce szeroką gumkę :), zaszyłam, wyprasowałam i tak oto powstała moja pierwsza spódniczka z koła :).

A tak się w niej prezentuję : 

 Z moimi kaloszami w tle :P

Zdjęcia robione przez Zuziolka :)

Po uszyciu tej spódnicy wiem to na pewno że nie będzie ona jedyną tego typu w mojej szafie. Bardzo podoba mi się taki krój. Jest wygodna i ładnie wygląda na prawie każdej sylwetce ponieważ jest bardzo kobieca a poza ty pomaga w ukryciu pewnych mankamentów figury ;) Wszystkim serdecznie polecam taki model.

Pozdrawiam LaFaMi

piątek, 1 lutego 2013

Dukan - faza II + przepis

Witam wszystkich :)

Tak jak obiecałam dziś przedstawię Wam II fazę w diecie Dukana czyli naprzemienną. Jestem właśnie na tym etapie i jak na razie czuję się dobrze. Mogę stosować zdecydowanie więcej produktów a co za tym idzie przyrządzać nowe i smaczne potrawy :)

 II faza – naprzemienna
To okres równomiernego rytmu utraty wagi, który opiera się na naprzemiennej diecie proteinowej, która pozwala szybko osiągnąć oczekiwaną wagę. Ja osobiście stosuję 1/1 czyli 1 dzień czystych protein/1 dzień protein z warzywami. Dla wytrwałych : system 5/5 co jak dla mnie jest nie do zrobienia :P W tej fazie spożywamy wszystkie produkty wymienione w fazie I plus:

• pomidory
• ogórki
• rzodkiewki
• szpinak
• szparagi
• pory
• zieloną fasolkę szparagową
• kapustę
• grzyby
• seler
• koper
• wszelkie zielone sałaty łącznie z cykorią, boćwinę, bakłażany, cukinię, paprykę, a nawet marchew i buraki pod warunkiem, że nie będą podawane do każdego posiłku

Jako przypraw należy używać dużej ilości np. majeranku (oczywiście najlepiej świeżego)  ponieważ ułatwia on wchłanianie się produktów zawierających białko i pomaga w trawieniu.


Warzywa mogą być spożywane na surowo bądź gotowane. Nie ma żadnych ograniczeń ilościowych i godzinowych ale wiadomo że lepiej się nie napychać na noc więc ja staram się już po 19.00 nie jeść. Ewentualnie jak najdzie mnie jakiś wilczy głód to nalewam sobie szklankę coli light :D . Tak ,tak, cola light jest dozwolona ponieważ jest słodzona słodzikiem a więc troszkę bezgrzesznej słodkości .
Nadal pijemy dużo wody , ja piję ok. 2 litrów plus inne płyny typu kawa i herbata.
Fazę naprzemienną należy zacząć od dnia warzywno-proteinowego.  Długość fazy drugiej uzależniona jest od  ilości kilogramów do zrzucenia więc kończymy ją dopiero w momencie uzyskania zamierzonej wagi..

W trakcie pierwszej fazy ,kiedy spożywamy same proteiny, nasz organizm tak jakby blokuje się na przyjmowanie wody co oznacza że jej nie zatrzymuje a wręcz wydala to co się nagromadzało przez długi czas i dlatego w momencie dołączenia w drugiej fazie warzyw , co wiąże się z ponownym dostarczaniem wody, która może „zalegać” w naszym organizmie , jest możliwy chwilowy przestój spadku wagi ale nie ma się czym martwić, bo spadek wagi związany ze spalaniem tkanki tłuszczowej utrzymuje się w dalszym ciągu.

Ja zaczęłam fazę naprzemienną w sobotę i pomiar wagi będę kontynuować i odnotowywać co tydzień czyli mój pomiar nastąpi jutro albo w niedzielę :), zastanowię się jeszcze.

Póki co chciałam się podzielić kolejnym smakołykiem, który jest łatwy, sycący i szybki do zrobienia.

Pyszniutkie, nadziewane pieczaruśki :)

Pieczarki ( ilość sztuk dowolna) 
1/3 średniej cukinii
1 mała pierś z kurczaka
2 ząbki czosnku
pół średniej cebuli
parę listków szpinaku
1 kulka mozzarelli light
przyprawy 

Pieczarki obieram i odkładam. Ogonki z pieczarek, kurczaka, cukinię, czosnek i cebulę kroję w drobniutką kosteczkę i wraz z przyprawami (ja użyłam przypraw włoskich, czosnku granulowanego, troszkę majeranku i ziół prowansalskich) podsmażam na niewielkiej ilości oliwy.



Do łebków pieczarkowych wsadzam po 2 listki szpinaku i potem na to kładę farsz.


Na wierzch farszu kładę po plasterku mozzarelli i wio do pieca :)

Dno naczynia posmarowałam delikatnie oliwą z oliwek. Piekarnik nagrzałam na jakieś  160 stopni (grzanie góra i dół) i piekłam na środkowym poziomie jakieś 15 do 20 min. Wszystkie składniki były podsmażone więc zależało mi tylko na tym aby troszkę zmiękczyć główki i żeby ser się rozpuścił. 

Efekt końcowy:

Mniamusine... 


Pozdrawiam
LaFaMi